Zrobiłam sobie kilka dłuższych dni przerwy od dziergania na drutach i ... pojechałam na Podlasie tkać na krośnie ludowym. Tak, tak, to nadal praca z nitkami, ale trochę inna, wciąż jednak odstresowująca, wyciszająca i bardzo kreatywna. W Centrum Rękodzięła Ludowego w Niemczynie, niedaleko Białegostoku odbywają się okazjonalnie warsztaty tkackie. Organizatorką tychże warsztatów jest Kasia z Podlasia, którą na FB można znalęźć pod nazwą Strefa Tkania.
Warsztaty tkackie
Moje zainteresowaniem krosnem zaczęło się około roku temu, gdy zobaczyłam na FB zdjęcia szali wykonanych przez Kasię Daniewicz. Bardzo mi się spodobały, więc zamówiłam szal, który Kasia zrobiła specjalnie dla mnie. Był trochę większy niż szale, które na ogół tkała, a miał mi służyć do okrycia ramion w trakcie medytacji, po praktyce jogi. Szal wyszedł piękny, można go zobaczyć na profilu Strefy Tkania. Od tamtej pory regularnie zaglądałam na profil Kasi i podziwiałam wykonane przez nią szale, aż zapragnełam utkać własny.
Warsztaty tkackie organizowane na Podlasiu trwają cztery pełne dni. Kasia opowiada o historii tkactwa, dzieli się swoimi spostrzeżeniami, doświadczniem, ale i opowiada o wystawach tkackich i tradycjach związanych z tkaniem, głównie na Podlasiu. Zajęcia odbywają się w kameralnym gronie. Centrum Rękodzieła dysponuje miejscami noclegowymi.
Najważniejszą częścią całego procesu tkania jest przygotowanie osnowy i założenie jej na krosno. Zjamuje to sporo czasu, wymaga duuużo cieprliwości i uwagi, ale też wprawy. Przy tzw. snuciu łatwo coś pominąć, pomylić się, poplątać nitki, zgubić kolejność, źle przełożyć nitki przez płochę, itp. Nie obeszło się bez przygód i pomyłek.
Moją osnowę przygotowałam z 3-nitkowej bawełny w kolorze pomarańczowym. Na osnowę podobno najlepiej wybrać len lub bawełnę, bo są dostatecznie wytrzymałe. Z wątkiem można już zaszaleć i wybrać dowolną przędzę, w tym wypadku była to wełna merino w kolorach od czerwonego, przez różowy, po lekko pomarańczowy, wpadający w żółty. Miały być przejścia gradientowe i miejscami się udało ;)
Wątek to nitki biegnące po szerokości tkaniny (poziome), a osnowa to nitki na długość tkaniny (pionowe). Wątek w tym wypadku stanowiło połączenie czterech nitek wełny merino.
Tkanie na krośnie jest zajęciem bardzo koncentrującym uwagę, odstresowującym i wyciszającym.
W Niemczynie jest sześć krosien, bardzo różnych, chociaż wszystkie są krosnami wolnostojącymi. Każdy uczestnik warsztatów pracuje na jednym krośnie, chociaż oczywiście podglądamy prace innych uczestników, co się udaje, co niekoniecznie, który wzór fajniejszy i jak sobie radzić z pomyłkami.
Tkanie szala
Przedmiotem warsztatów jest samodzielne utkanie szala na krośnie ludowym czteronicielnicowym, ale nie ma przeciwskazań aby wykonać jakąś inną mniejszą dzianinę. Można też przyjechać z własnym krosnem, jeżeli się takowym dysponuje.
Samo tkanie jest zajęciem o wiele przyjemniejszym od przygotowania i zakładania osnowy, to niemal medytacja w ruchu. Patrzenie jak nitki pięknie układają się w wymarzony wzór, jak kolory przenikają się, jak przybywa tkaniny na krośnie. Tkanie to ciężka praca, ale i czysta przyjemność. Jest to zajęcie mocno obciążające plecy, wymuszające siedzącą pozycję ciała przez wiele godzin, więc joga po tkaniu powinna być obowiązkowa ;)
Utkanie szala, mającego ok. 160 cm długości i ok. 45 cm szerokości, zajęło mi ponad trzydzieści godzin, plus cztery godziny na skręcenie frędzli. Dodatkowe kilka godzin (tak około całego dnia ;) ) trwało przygotowanie osnowy i jej założenie na krosno.
Podsumowanie
Uwielbiam dziergać na drutach, robię to od jakichś 17 lat i nie zamierzam przestać. Druty mają tę zaletę, że łatwo je zabrać ze sobą w dowolne miejsce, nie zajmują dużo przestrzeni, zwłaszcza w bagażu, są lekkie, pozwalają zająć ręce w trakcie nudnych godzin podróży, ale i w trakcie wypoczynku.
Niemniej tkanie na krośnie uważam za dużą konkurencję dla dziergania. W czerwcu tego roku kupiłam krosno stołowe czteronicielnicowe, czyli dokładnie takie na jakim tkałam na Podlasiu. Zamierzam jeszcze przed świętami przygotować je do pracy, a kto wie, może na święta uda mi się założyć już samodzielnie pierwszą osnowę. Poczułam się bardzo zmotywowana tymi warsztatami, a i zainspirowana pracami innych uczestników. Krosna nie zabiorę ze sobą w podróż. Jest duże, ciężkie, dosyć nieporęczne, wymaga też sporo miejsca, ale radość z tkania i efekt wykonanej pracy jest oszałamiający, zamierzam więc rozwinąć swoje umiejętności - a właściwie nabyć umiejętności - w zakresie tkania i kto wie, może się uzależnię.
Poniżej prezentuję jeszcze kilka zdjęć z wystawy, na ktorej byłam w Janowie w ramach przerwy od tkania. Poniższe prace należą do Danuty Radulskiej, która tka tkaninę dwuosnowową. Jestem pod wrażeniem pracy tej artystki.
No i ja w pełnej krasie w moim pierwszym utkanym szalu.
A tutaj już szal wykończony frędzlami.
Wspaniałe doświadczenie! Pięknie to opisałaś. Jestem wdzięczna, że mogłam je dzielić z tak wspaniałymi ludźmi, włączając Twoją osobę. :) No i jestem totalnie "za" tym, że " joga po tkaniu powinna być obowiązkowa". Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne Twoje prace wykonane na krośnie. <3